Pomimo, iż jest to pasztet warzywny, a dokładnie warzywno-serowy, to jego smak bardzo przypomina ten mięsny. Oczywiście nie chodzi mi o to, że nagle cukinia zaczęła smakować jak mięso, tylko dlatego, że została użyta do pasztetu ;-) Chodzi mi bardziej o to, że użyłam tych samych przypraw, których zwykle używam do klasycznego pasztetu i pomimo tej całej "inności" nawet z zamkniętymi oczami powiedziałabym, że jem pasztet (a przynajmniej jakiś jego rodzaj). I przyznam, że bardzo mi posmakował. Synek też się nim zajadał, choć bywa wybredny, więc to chyba mówi samo za siebie :-)
Składniki:
- 1 kg cukinii
- 1 duża marchewka
- 250 g sera żółtego
- 250 g cebuli
- 4 jajka
- 1 i 3/4 -2 szkl. bułki tartej*
- 1/4 szkl. oleju (dodatkowo 1-2 łyżki do smażenia)
- 1 łyżeczka soli
- 1/4 łyżeczki pieprzu
- 1/4 łyżeczki zmielonej gałki muszkatołowej
Cukinię zetrzeć na tarce o dużych oczkach - młode razem ze skórką, starsze należy wcześniej obrać i wydrążyć. Odstawić na około pół godziny.
W międzyczasie zetrzeć marchew i ser (także na dużych oczkach).
Cebulę drobno posiekać i zeszklić (podsmażyć nie rumieniąc) na 1-2 łyżkach oleju, po czym odstawić do wystygnięcia.
Po upływie 30 minut cukinię odcisnąć z soku, a następnie połączyć z marchewką, serem i cebulą. Do tego dodać 4 jajka, 1/4 szklanki oleju, bułkę tartą oraz przyprawy. Wszystko razem dokładnie wymieszać i wyłożyć do wyścielonej papierem do pieczenia blaszki (9 x 33 cm).
Piec w temperaturze 180 st.C przez około 75-80 minut - wierzch powinien być dosyć mocno zrumieniony (po 75 minutach zostawiłam pasztet w wyłączonym już piekarniku na 10 minut).
Po wyjęciu z piekarnika całkowicie wystudzić, a następnie schłodzić w lodówce przez co najmniej kilka godzin.
*Zauważyłam już nie raz, że cukinia starta malakserem wytwarza mniej soku niż ta starta ręcznie. Dotyczy to oczywiście tylko fazy wstępnej, czyli w tym przypadku pierwszych 30 minut. Reszta soku wytwarza się dopiero później, kiedy cukinię mieszamy już z resztą składników. Dlatego też w przypadku użycia malaksera radzę cukinię dodatkowo "podusić" ręką lub łyżką, aby puściła od razu więcej soku.
Gdyby jednak nasza masa pasztetowa wciąż wyglądała na zbyt rzadką, można dodać do niej więcej bułki tartej (w sumie ok. 2 szklanki).
Taka sałatka z buraczków do słoików to fajna sprawa. Za jednym zamachem mamy od razu kilka porcji gotowej, smacznej sałatki do obiadu. Co prawda jej przygotowanie zajmuje trochę więcej czasu, ale poza tym są same korzyści - jedno gotowanie buraków, jedno sprzątanie po burakach i wygoda na potem, zwłaszcza kiedy trzeba szybko uwinąć się z obiadem.
Sałatkę nakłada się do słoików gorącą, więc nie ma potrzeby pasteryzowania, a to dodatkowy plus.
Składniki:
- 3 kg buraków
- 3 cebule
- 3 papryki
- 1/2 szkl. octu 10%
- 1 szkl. cukru
- 1 łyżka soli
Buraki umyć i ugotować w całości (zajmie to ponad godzinę). Odcedzić, wystudzić, obrać i zetrzeć na tarce z dużymi oczkami.
Paprykę wydrążyć i pokroić w drobną kostkę. Cebulę również pokroić w kostkę.
Ocet, cukier i sól zagotować w dość dużym garnku. Do tego dodać paprykę oraz cebulę, gotować 10 minut. Na koniec dodać starte buraczki i wszystko razem zagotować.
Gorącą sałatkę (najlepiej trzymać garnek cały czas na małym płomieniu) nakładać do wyparzonych/wyprażonych słoików i mocno zakręcać. Odstawić do wystygnięcia.
Pożywna tarta z nadzieniem z kurek, szynki, kukurydzy i groszku, zatopionych w masie jajeczno-serowej. W smaku dosyć łagodna, ponieważ farszu niczym dodatkowo się nie doprawia. Chyba, że ktoś woli inaczej, wtedy można odrobinę od siebie przyprawić lub użyć sera o wyrazistym smaku.
Ciasto:
- 250 g mąki
- 1/4 łyżeczki soli
- 1 jajko
- 100 g masła
Farsz:
- 1 mała puszka kukurydzy
- 1 duża puszka groszku
- 1 puszka kurek
- 150 g gotowanej szynki
- 4 jajka
- 200 g kwaśnej, gęstej śmietany
- 125 g startego sera żółtego
Zimne składniki na ciasto posiekać razem, szybko zagnieść, uformować kulę, zawinąć w folię i włożyć do lodówki (przynajmniej na pół godziny).
Następnie ciasto rozwałkować i wyłożyć nim formę (razem z brzegami) o średnicy 28 cm.
Kukurydzę, groszek i grzyby odsączyć. Kilka kurek odłożyć do zdobienia. Szynkę pokroić w kostkę i wymieszać z warzywami oraz grzybami. Wyłożyć na ciasto. Jaja rozbełtać, wymieszać ze śmietaną i serem, po czym wylać na zawartość tarty. Wierzch ozdobić odłożonymi wcześniej kurkami.
Piec w temperaturze 175 st.C przez około 45 minut. Podawać na ciepło.
Uwagi:
Dla osób nie mających doświadczenia z ciastem kruchym polecam dodać do ciasta ok. 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia.
Zamiast kurek z puszki użyłam świeżych, ugotowanych w lekko osolonej wodzie.
Tartę najlepiej jest piec na niższym poziomie piekarnika, aby mieć pewność, że spód dobrze się upiecze. Jednocześnie, pod koniec pieczenia można (w razie potrzeby) przykryć tartę folią aluminiową, by wierzch nie przypiekł się zbyt mocno. Ja tego nie zrobiłam i moje "ozdobne" kurki trochę za bardzo opaliły się ;-)

Ten przepis zamierzałam wypróbować już w zeszłym roku, ale przegapiłam odpowiedni moment i owoce osypały się ;-)
W tym roku przypilnowałam i mogę cieszyć się przepysznym i bardzo zdrowym syropem. Owoce czarnego bzu zawierają dużo witaminy C oraz witaminy z grupy B, a także olejki eteryczne i kwasy organiczne. Działają one przede wszystkim napotnie i przeciwbólowo, dlatego często stosowane są w stanach grypowo-przeziębieniowych.
Sezon "chorobowy" chyba właśnie się rozpoczął, więc jeśli macie jeszcze dostęp do owoców czarnego bzu, to bardzo polecam Wam ten przepis.
Składniki:
- owoce czarnego bzu (tylko ciemne, mocno dojrzałe)
- woda (mniej niż połowa wagi owoców)
- cukier
- sok z cytryny
Owoce umyć, osuszyć, oddzielić od gałązek (najlepiej za pomocą widelca), zalać wodą i zagotować. Gotować przez kilka minut na dosyć mocnym ogniu, aż owoce zaczną "pękać". Gdy lekko przestygną, przefiltrować sok pozostawiając owoce do powolnego odsączenia, bez ugniatania ich (dobrze jest pozostawić je na kilka godzin).
Do otrzymanego soku dodać cukier i sok z cytryny - na każde 500 ml soku z czarnego bzu przypada 400-500 g cukru oraz sok z 1/2 cytryny.
Wszystko razem zagotować, ściągnąć szumowiny, a następnie przelać gorący syrop do wyparzonych bądź wyprażonych w piekarniku suchych butelek i natychmiast szczelnie zamknąć.
Przechowywać w chłodnym, ciemnym miejscu do 6 miesięcy. Po otwarciu przechowywać w lodówce.
Uwagi:
Owoce czarnego bzu powinny być ciemne i mocno dojrzałe (te jasne trzeba odrzucić). Nie wolno także jeść surowych owoców !
Owoce po zagotowaniu odcedziłam na durszlaku. Prawie cały sok ściekł już po około 15 minutach, ale zostawiłam na dłużej, aby przekonać się, czy będzie go więcej. Po kilku godzinach nakapało go nie więcej niż 2 łyżki.
Przelewając do butelek gotowy syrop, do lejka włożyłam bardzo drobne sitko, aby sok dokładniej odcedzić.
Źródło przepisu
Czasami w przepisach na ciasta pisałam, że użyłam "nutelli śliwkowej" zamiast tradycyjnych powideł. Czytelnicy pytali mnie co to takiego. Nadszedł czas, aby dokładnie wyjaśnić tę kwestię. Otóż nutella ze śliwek, nazywana czekośliwką, czy też śliwką w czekoladzie, to rodzaj powideł z dodatkiem kakao.
Nie wymaga pasteryzowania i dobrze się przechowuje. Osobiście radzę użyć dobrego gatunku kakao, wtedy nasza nutella będzie wyjątkowo czekoladowa w smaku.
Składniki:
- 2,5-3 kg śliwek węgierek
- 1,2 kg cukru
- 3 op. cukru waniliowego (po 16 g)
- 200 g dobrego, ciemnego kakao
Śliwki umyć, osuszyć, wypestkować i dwa razy przekręcić przez maszynkę do mięsa. Przełożyć do garnka, dodać cukier i gotować na małym ogniu przez około 2 godziny, często mieszając (można podgotować trochę jednego dnia wieczorem, a dokończyć następnego). Gdy większa część płynu odparuje, a śliwki wyraźnie zgęstnieją, dodać kakao oraz cukier waniliowy i gotować (czy też smażyć) jeszcze przez około 30 minut. Należy też częściej ją mieszać, aby nie zaczęła się przypalać.
Gorącą nutellę śliwkową nakładać do przygotowanych wcześniej słoików (wyparzonych i dokładnie osuszonych lub wyprażonych w piekarniku), mocno zakręcać i odstawić do wystygnięcia.
Ten sposób na cukinię wypróbowałam w zeszłym roku. Kiedy otworzyłam pierwszy słoik do przetestowania było już za późno na dodawanie przepisu (wolałam, żeby był bardziej "na czasie"), więc poczekałam do następnego sezonu.
Receptura jest jak najbardziej godna polecenia. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że gusta są odmienne, dlatego zawsze należy wziąć to pod uwagę. Ja bazuję na opiniach swojej rodzinki (choć dzieci to jeszcze inna para kaloszy ;-) i oczywiście własnej.
Cukinia przygotowana w ten sposób jest z tych bardziej słodkich (ostatnio takie preferujemy) i delikatnie przypomina gruszki w occie, z tym, że z dodatkiem aromatycznej przyprawy, jaką jest curry. Dla nas super :-)
Składniki:
- 2,5 kg młodych cukinii
- cebula pokrojona w grube plastry (po 1 na 0,5 l słoik)
- liście selera (po 1 do słoika), ew. można zastąpić plastrami selera
- gorczyca biała (po 1/3 łyżeczki na słoik)
Zalewa:
- 4 szkl. wody
- 1 szkl. octu 10%
- 1,5 łyżki soli
- 400 g cukru
- 2 łyżeczki przyprawy curry
Cukinie umyć, osuszyć (młodych nie trzeba obierać) i pokroić wzdłuż na 4 części (lub więcej, zależnie od wielkości). Długość cukinii dopasować do wysokości słoika (przyciąć, jeśli potrzeba).
Do każdego słoika (ok. 6 sztuk o poj. 0,5 l) włożyć liść selera, plasterek cebuli i nasiona gorczycy. Następnie ułożyć (dosyć ciasno, w pozycji pionowej) kawałki cukinii.
W garnku zagotować wodę, dodać cukier, sól i curry - gotować 2 minuty. Dodać ocet i gotować jeszcze pół minuty.
Cukinię w słoikach zalać gorącą zalewą i od razu pasteryzować - 10 minut od momentu zagotowania.
Po wyjęciu z wody słoiki ustawić do góry dnem, przykryć ręcznikiem i tak pozostawić do wystygnięcia.
Uwagi:
Jedną porcję zrobiłam dając dodatki (cebula, seler, gorczyca) na spód słoika, a drugą na wierzch. Osobiście wolę tę drugą metodę.
Źródło
Ogórki przygotowywane w ten sposób robiłam pierwszy raz. Oczywiście musiałam ich spróbować przed ewentualnym dodaniem przepisu, więc jeden słoiczek odczekał jakiś czas w lodówce i... zaczęliśmy pałaszować ;-) Nie wiem jak bardzo zmieni się ich smak, kiedy doczekają zimy, ale bardzo posmakowały nam takie koreczki krótko marynowane :-)
P.S. Zapewne od razu rzuci się Wam w oczy spora ilość cukru w przepisie. Na taką porcję ogórków (4 kg, plus cebula i papryka) to nie jest aż tak bardzo dużo, a przynajmniej nie odczuwa się tego w smaku gotowych koreczków.
Składniki:
- 4 kg ogórków
- 4 papryki (2 czerwone i 2 żółte)
- 1/2 kg cebuli
- 1 seler (pominęłam)
- 9 szkl. wody
- 1 szkl. soli
Ogórki razem ze skórką pokroić w grube plasterki (koreczki), oczyszczoną z nasion paprykę na kawałeczki (mniej więcej wielkości plasterka ogórka), cebulę w piórka lub grubszą kostkę. Wszystko razem wymieszać w dużej misce i zalać wodą wymieszaną z solą. Odstawić na 3 godziny, a następnie odcedzić (słoną wodę wylać).
Zalewa:
- 3 szkl. wody
- 3 szkl. octu 10%
- 6 szkl. cukru
- 1 łyżeczka gorczycy
- 1 łyżeczka kolendry
Wszystkie składniki zalewy zagotować, zalać warzywa, wymieszać i nakładać do słoików. Mocno zakręcać i pasteryzować 5 minut (od momentu zagotowania się wody w garnku).
Uwagi:
Na początek zrobiłam koreczki z połowy porcji i wyszło mi 6 słoików, trochę większych niż 0,5 l. Na całą porcję potrzeba naprawdę dużej miski ;-)