28 kwietnia

Miód z mniszka lekarskiego


Nie jest to prawdziwy miód , ale kolorem , konsystencją i właściwościami bardzo zbliżony do pszczelego. Ostatni rok był dla nas wyjątkowo obfity w przeziębienia (człowiek już się odzwyczaił od tak niskich temperatur ;-) , więc te kilka słoiczków , które zrobiłam dosyć szybko poszło. Dodam , że było to zrobione z dwóch porcji , bo z jednej nie wychodzi tego dużo. A tak poza tym , to straszna "dłubanina" z tymi kwiatkami , ale raz na rok można się poświęcić , żeby potem zimą sięgnąć po pyszny , zdrowy miodek na przeziębienie :-)
 
 
Składniki:
- 250-300 główek kwiatostanu mniszka lekarskiego
- 2-3 całe cytryny
- 1 kg cukru
- 1/2 l wody

Kwiaty położyć na kilka minut na białym papierze, aby pozbyć się robaczków. Nie płukać kwiatów. Kwiaty namoczyć w zimnej wodzie na kilka godzin, potem gotować przez około 15  minut. Dodać pokrojone na cząstki cytryny (wcześniej dokładnie umyte). Wywar odstawić z kwiatostanami i cytryną na 24 godziny.
Po tym czasie odcedzić i odcisnąć (np. przez gazę). Do wywaru dodać cukier i gotować na małym płomieniu przez 2 godziny (syrop powinien trochę zgęstnieć, ale wciąż będzie dosyć rzadki, zgęstnieje dopiero po wystygnięciu). Gotowy, jeszcze gorący miód przelać do słoików. Zakręcić i ew. przewrócić do góry dnem (ja nie przewracam).

Uwagi:
W przepisie nie było o tym mowy , ale  ja zawsze odcinam (nożyczkami) z kwiatków zielone "dupki". Podobno z nie odciętymi miodek wychodzi lekko gorzki.

10 komentarzy:

  1. robiłam ten miód w zeszłym roku.
    cudownie, że mi o nim przypomniałaś!
    jutro pozbieram mniszka i też go zrobię.

    OdpowiedzUsuń
  2. znam ten miód- jest cudowny i mam jeszcze w swojej spiżarni jeden słoiczek:)
    pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  3. Robiłyśmy kiedyś taki z babcią, ale w celach leczniczych więc nazywałyśmy to syropem. Robiłyśmy też z sosny - super zapach choinki i lekki jej smak. :D Wszystko oczywiście na kaszel.
    Niestety były to jej jednorazowe wymysły, teraz pewnie już nie ma tych przepisów. A szkoda, bo nawet do podjadania by się przydało ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm... syrop z sosny ? A jak go się robi ? ;-)

    Dziękuję za komentarze i życzę zdrowia (sama akurat jestem zasmarkana , a taka piękna pogoda za oknem) :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z sosny chyba tak samo jak ten z mlecza tyle, że zamiast kwiatów mlecza zbierało się młode albo te starsze końcówki z gałęzisosny (ich kwiatostany??) niestety nie pamiętam, ale wydaje mi się, że to są te starsze takie jakby z pyłkiem. Robiłyśmy to lata temu jak byłam mała, może miałam z 10 lat. Nazbierałyśmy całe siaty tego a potem to się właśnie tak gotowało z cukrem i wsio do słoików :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Maggie , bywa z tym różnie , ale koniecznie chciałam spróbować tego miodku ;-)

    MałyTipratikon , szkoda , że wiele z tych dawnych receptur naszych babć poszło w zapomnienie. Dobrze by było to spisywać i przekazywać dalej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Razu pewnego, gdy miałam może z sześć lat, robiłyśmy z Mamą ten miód - u nas zwany syropem - i nieopatrznie zostawiłyśmy jeden ze słoików w gorącej wodzie po pasteryzowaniu (pełne słoiki zawsze jeszcze na chwilę wkładałyśmy do wrzątku) i miałyśmy potem piękną masę szkła zatopioną w bursztynowym miodzie :D

    Ale tak sobie teraz przypomniałam ten zapach i tak myślę...ze zrobiłabym go raz jeszcze...

    OdpowiedzUsuń
  8. oj a u nas cała łąka pełna kwiecia:) i to jak zdrowego bo w zeszłym roku dokarmionego przez koński nawóz:) może się skuszę:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Arven , widzę , że przepis znany Ci jest od dawna. A ja zaledwie 2-3 lata temu pierwszy raz o nim usłyszałam.

    Jolanto , koński nawóz to chyba raczej na pieczarki dobrze działa ;-))

    OdpowiedzUsuń